Historia Wojtka
Nazywam się Wojtek. 4 marca 2015 roku w wieku 52 lat doświadczyłem udaru mózgu. Datę tę traktuję jak drugie urodziny. Pracowałem jako kierowca zawodowy w transporcie międzynarodowym.
Moja historia zaczęła się o godz. 16:30 na autostradzie w Czechach. Postanowiłem zakończyć dzień pracy i zjechałem na parking. Czułem się dobrze tylko, że byłem zmęczony po ciężkim dniu. Zabezpieczyłem pojazd i po próbie wstania z fotela „odcięło mnie”. Zaczęły się wymioty, zamazane widzenie ,ból głowy i kolosalny problem z równowagą. Wcześniej nie miałem kontaktu z żadną osobą, która przebyła udar. Pierwsza myśl zatrucie. Po wezwaniu pomocy trafiłem do małego szpitala z podejrzeniem zawału serca. Będąc na noszach lekarka SOR od razu stwierdziła udar mózgu. Dzięki szybkiej decyzji przewieziono mnie do szpitalnego centrum neurologii. Prosto z karetki – tomografia i oddział intensywnej opieki. Służby ratunkowe zmieściły się w trzech godzinach od incydentu, dlatego zostałem natychmiast poddany leczeniu trombolityczne. Przebiegło ono bez powikłań. Tu zaczęło się myślenie co dalej, co z żoną, dziećmi?
Trafiłem na wspaniałych lekarzy. Zaskoczony również byłem rewelacyjną opieką pielęgniarek. Podczas trombolizy cały czas czułem, że jestem w dobrych rękach. Po zakończeniu zabiegu wytłumaczono mi wszystko, uspakajano. Pamiętam, jak przebudzałem się w nocy zawsze jakaś pielęgniarka pojawiała się koło mnie. Nad ranem o 4:30 przebudziła mnie pielęgniarka informując o tym, że syn przyjechał i czy może go wpuścić. Od tego momentu poczułem pełne bezpieczeństwo, psychiczny komfort, że ktoś z najbliższych do mnie dotarł.
Drugiego dnia pojawił się u mnie fizjoterapeuta. Było to dla mnie wielkie zaskoczenie, że już drugiego dnia ktoś chce coś robić z leżącym facetem. Po przeniesieniu na oddział neurologiczny poczułem spokój. Na miejscu był syn, lekarze, pielęgniarki i opiekunowie. Czułem pełne bezpieczeństwo. Współpracujący zespół medyczny pracował z pacjentami szalenie profesjonalnie. Po 10 dniach i perypetiach z hospitalizacją w Polsce zostałem przewieziony bliżej domu. Trafiłem, także na oddział neurologiczny i wspaniały zespół. Kontakt z pielęgniarkami, ratownikami, fizjoterapeutami pracującymi z osobami po udarach był dla mnie szczególnie istotny – traktowałem ich jak drugą rodzinę. Wspominam ten okres bardzo dobrze.
Po wypisie do domu i złapaniu oddechu kilku dni z żoną i najbliższymi trafiłem na oddział rehabilitacji neurologicznej. Tam zrozumiałem co to udar, nabrałem wielkiego szacunku do osób, które też chorowały. Zaczęła się walka o powrót do sprawności. Wspaniali fizjoterapeuci, pielęgniarki, lekarze, psycholodzy, również, dzieci, Żona, najbliższa rodzina – to dzięki nim żyję i walczę dalej. . Zaczęła się codzienna ciężka praca, tak przez trzy miesiące. Wyrobiłem w sobie zdanie, że zespół współpracujących ze sobą ludzi, rozumiejących potrzebę specyficznych pacjentów, to tak jakby druga rodzina. Zawiązały się przyjaźnie trwające do dziś.
Rehabilitacja trwa do dziś. Poznałem inne życie, też ciekawe. Jedyny żal, że nie mogę wykonywać ukochanego zawody. Wojtek